poniedziałek, 22 października 2012
Maraton.
I jeszcze się dziwię - i to już? Ten słynny, otoczony nimbem tajemniczości, wyobrażeniami ściany na 36km, BPSem, solanką, przykazaniami co jeść przed, mdleniem na mecie, problemami z chodzeniem - to TEN maraton przebiegłam? Fakt, że wyskoczyłam znad książek, w głowie się jeszcze turlały aminokwasy, przyczepy mięśnia czworobocznego, płaszczyzna strzałkowa, że miałam w planach być w tę sobotę na seminarium z SiJo Lung Tingiem z Chin.I ten Maraton Kampinoski, organizowany przez ulubione ekobiegi.pl, gdzieś tam się pojawił, wywołał uczucie - ech, pobiegłabym swój pierwszy maraton właśnie tu - pojawiła się mała frustracja, że znów muszę wybierać między bieganiem a WT... Kwestia finansowa jednak po jakimś czasie zweryfikowała plany i tak też znienacka znalazłam się w Puszczy..
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz