wtorek, 28 października 2014

Pies z głową w dół, kobra i inne.

Czyli joga. Po paru latach wróciłam na regularne zajęcia.Pamiętam, gdy chodziłam na zajęcia, jak sie dobrze czułam, wyprostowana, energiczna w ruchach.. Od pewnego czasu, coraz ciasniej mi było w ciele, plecy zaokrąglały sie pod napięciem, wstawanie poranne to ból pięt, długie siedzenie wchodziło w kręgosłup. Czas był na męską decyzję, okres wolniejszy od biegania pomógł, mam energię i chęć na inne aktywności. Szczęście, że zajęcia mam 5 kroków od domu, więc wieczorowa pora nie taka zniechęcająca, gdybym musiała jechac do Wwy. Na wstępie co prawda usłyszałam od nauczycielki, że oni (nauczyciele jogi) są przeciwni bieganiu, bo kompresja, bo uszkodzenia, uderzenia i to co rozciągną ćwiczeniami, to ja niszczę bieganiem. Hm, może nie będzie tak źle. Wszak pół teamu biegaczy górskich Salomona wygina się w asanach i świetnie im się wiedzie. I jestem po pierwszych zajęciach. Czułam jak zastana jestem, ale też, że nie jest tak źle, byłam lepiej rozciągnięta i czująca swoje ciało od paru osób nie biegających a tylko jogujących. Czułam tez, jak fajnie się otwieraja przestrzenie w moim ciele przy kolejnych pozycjach, nawet w pewnym momencie, zrobiło mi sie przyjemnie ciepło w łydkę, która niedomagała. Fajnie było wyciągnąc mostek ku górze, poczuć siłę w pozycji Góry, dowiedzieć się, gdzie mam wewnętrzną stronę kostek i powiedzieć im heloł. To mi się podoba w jodze - ta świadomość, takie wejście w siebie i skonstatowanie, gdzie mam kawałek ciała, o którym w ogóle no co dzień nie myślę a ma mi on wiernie służyć, jak bezimienny służący. Nie obyło się bez rozczarowań - byłam bardzo dumna ze swojego psa z głową w dół, a Nauczycielka bezpardonowo podeszła i przesuneła mi dłonie o pół metra do przodu..no i nici z rasowego psa, kundel wyszedł. Ale nazajutrz..i krzyż, który łupał mnie ostatnio odpuścił i wyprostu w barkach to na cały dzien starczyło. Najchętniej to bym jogę na receptę przepisywała. I nie mówię tu nic o filozofii, duchowości jogi - jak ktoś tego chce - ok, ale dla mnie joga to genialne ćwiczenia z tysiącletnią tradycją, które rozciągały taśmę tylną powięzi, wtedy, gdy jeszcze przodków Schleipa czy Myersa na świecie nie było(obaj panowie to obecnie najbardziej znani naukowcy badający modną teraz powięź).

sobota, 25 października 2014

Roztrenowanie - It's party time!!

Zaniedbałam pisanie - ani o Krynicy i B7D na 66km, ani o ukochanej B160, ani o Maratonie w Kampinosie.. Jakoś nie było potrzeby uzewnętrznienia się. Teraz - jak w tytule - luz,blues,  w niebie same dziury..do polowy listopada. Najwyższy czas na odpoczynek.Jeszcze chciałam w jakieś góry..ale może  to właśnie urlopowo wykorzystam wygrany weekend w Szczyrku. To był dobry rok. Przepraszam..to był bardzo dobry rok! Jakość wzięła górę nad ilością. Ostatnie miesiące - co start, to pudło. To bardzo miłe. Ale też łączy się z wyrzeczeniami, zmęczeniem ciała, umysłu też.  Więc teraz do Lasu - kilka razy w tyg, na basen, sauna. Morsowanie chcę zacząć regularnie.Jogę.. no  i więcej czasu na przygotowanie chałupki do zimy. Tak, żeby zatęsknić za bieganiem.