czwartek, 7 listopada 2013

A miałam jutro wsiąść w blablacar i pojechać do Białegostoku na bicie życiówki na dyszkę..Wszystko zorganizowane, opłacone. A tymczasem, od gardła sie zaczęło, przez gorączkę, ból każdej komórki w ciele, a kończy - oby na katarze, trwa drugi tydzień. Istotny tren przed startem, na stadionie nie wyszedł, spuchłam i ciało powiedziało - a wała. Miało nie być jesiennego roztrenowania, bo się wcześniej bujałam z różnymi kontuzjami i wtedy, chcąc nie chcąc, odpoczywałam.Ale widać trzeba przystopować, przeleżeć. Ciekawe, że dopiero teraz zrozumiałam,  że mimo, że mogę chodzić i nic mnie już nie boli, to jednak trzeba leżeć i dać sercu i innym układom czas na naprawę. Więc biegi Niepodleglościowe przejdą koło nosa i nie dowiem się ile bym wykręciła teraz w superkompensacji na 10 km.
I tak trudno nie biegać..jak już się przyzwyczaiłam do codziennego wietrzenia płuc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz