niedziela, 29 grudnia 2013

Falenica - odsłona druga.

Ciekawe czyj to był pacemaker.. Wiosenne ścieżki, słońce miejscami oślepialo i trzeba było uważać, żeby nie wpaść na drzewo. Mniej ludzi, bo okres międzyświąteczny. I znowu szybciej - 44.47 wg mojego stopera, tym razem nie zapomniałam go wyłączyć na mecie.Chyba trzecia dobiegłam.Ale..znów niedosyt..Chyba za dużo kalkulacji i asekuracji. Różowe podkolanówki wyprzedziły na 2 okrążeniu, i pozwoliłam im zniknąć z oczu. Na ostatnim przyspieszyłam, bo wyobraziłam sobie, że ktoś mnie goni. Może powinnam, jak wcześniej, stawac na froncie, nie przejmując się przepychającymi facetami i ruszać z kopyta, a potem zwalniać, zeby się nie zajechać, ale trzymać w miarę ostre tempo i zobaczyć co z tego wyjdzie, na ile mnie stać.Bo stać mnie na więcej, tylko organizm lubi tą bezpieczną strefę komfortu. Po biegu ciepła herbata, ponoc tez ciepły izotonik był. Słońce, ciepło, przyjemnie..ciekawe, która falenica będzie w śniegu..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz