niedziela, 14 czerwca 2015

Bieg Marszałka w Sulejówku czyli znów zostałam ulicznicą.

Ten bieg już zawsze będzie miał dla mnie skojarzenie z gorącą patelnią, na której skwierczą jajka. Wybrałam się, bo wypadałoby już pobiec tę dyszkę na asfalcie, Garwolin, na który miałam chęć, niestety jest za tydzień, kiedy mam zaliczenia w szkole. Sulejówek, bo sobota i jechał Krzysiek, więc wiozłam tyłek elegancko pod samą szkołę, gdzie było biuro zawodów. Właściwie to powinnam się uczyć, bo nazajutrz kolejne zaliczenia, ale juz nie mam do tej szkoły zdrowia.Wybrałam sobie dzień zaiste biegowy - 30 st. w cieniu, a cienia nie ma.Trzy okrążenia po kwadracie ulic w żarze rzewnych żądz. Litościwi mieszkańcy powystawiali szlaufy i zraszacze, jednak - kiedy mgiełka była bardzo ok, to dostanie w pysk, czy po szyi takim mocnymi zimnymi kroplami przyprawiało o szok termiczny. Już na rozgrzewce wszystko mi pulsowało z przegrzania. zaraz start, łapię się na tym,że właściwie to nie wiem jak ten dystans biec, już zapomniałam jak się biega takie krótkie. "Trzeba zap..lać" słyszę radę od Krzycha. Po pierwszym okrążeniu  wiedziałam na co mnie stać i starałam się tylko trzymać tempo.Większość trasy pokonałam w pobliżu gościa w zielonym, który zaczął biec obok mnie i nawet tak fajnie biegł,że mi to nie przeszkadzało, trochę szarpał tempo, raz do przodu leciał, raz zostawał i trochę nie wiedziałam, czy to ja tak szarpię, czy jednak on. Biegłam 1sze okrążenie za rześką dziewczyną zastanawiając się, czy dam radę ją przegonić, czy nie. Ale dylematy moje rozwiązała zbiegając do mety, więc była na krótki dystans - 3300m. W połowie drugiego, na długim, rozpalonym, płaskim asfalcie przegoniła mnie inna, też na moje oko, dość żwawa, nie podjęłam walki, bo upał zwyciężał. Jednak za rogiem, mijam ją opartą o płot - "aha, przegrzało", myślę z lekką satysfakcją i mocniej przebieram nóżkami, bo nie wiem, na ile ją zastopowało. Od pewnego czasu zmieniłam technikę biegu i staram się biegać na śródstopiu, lądować tuż przed środkiem ciężkości i szybko zabierać nogę do góry, jest to dość śmieszne, bo tak jakbym kręciła młynek nogami. Jednak na takich zawodach nie umiem biec jeszcze tylko tak, więc tez wyciągam nogę do przodu i mam dłuższy krok, ale zauważyłam, że im bardziej się pochylę, przeniosę tułów w przód tym szybciej mi się biegnie, jednak jeszcze jest to dość trudne dla mnie do utrzymania i łapałam się na tym,że wracałam do starego, czyli ciało z tyłu, noga z przodu. Trzeba jeszcze potrenować, bo metoda POSE ma ręce i nogi. Wreszcie 3 okrążenie, "zaraz ten koszmar się skończy", gdzieś kątem ucha słyszę, że ktoś mi kibicuje, mijam już ludzi, którzy mają jeszcze przed sobą okrążenie - współczuję im, w takim upale.Mijam też tych, który biegli w moim tempie, ale przeszli do marszu. Wreszcie zakręt, w oddali czerwieni się dmuchana bramka, ale to był start, wiem,ze jeszcze muszę skręcić na teren szkoły i pokonać połowę boiska by wbiec na metę, tu gdzieś słyszę, że jestem trzecia. Meta, woda, medal, nogi mi się plączą, byle zejść z tego słońca. Przybijam piątkę z kolegą w zielonym, który na samym końcu jednak się wyrwał do przodu. Nie poleguję długo na trawie, marzę o prysznicu, niegrzecznie odrywam Krzyśka od konwersacji z kolegą, bo mamy we wspólnym worku rzeczy, ale ja MUSZĘ pod prysznic. Niestety, w szkole tylko umywalki, dobre i to.WODA. Po ablucjach, wracamy na boisko, można zjeść zupę (nie przełknę), chleb ze smalcem i ogórkiem. Spotykamy znajomych.Wreszcie dekoracja, bardzo miło jest stawać na podium, bardzo miło..;) I to obok Emilii Zielińskiej, która jest bardzo szybką ulicznicą. Puchar, plakietka z odpadającą główką Marszałka, kolejna torba New Balance, której się szybko pozbywam na rzecz bazarku dla husky'ch, 4-kilogramowa książka-album Wasyla, która mi mocno obciąża plecak. Na szczęście z powrotem też do metra mam podwodę. Jeszcze zostajemy do końca, by brawami nagrodzić mundurowych - tych podziwiam, w takim upale w butach wojskowych, mundurach..masakra, jakaś dziewczyna też wygrywa, gratuluję jej, to wyczyn nie lada. Właściwie nie czuję się zmęczona, mogę chodzić po schodach..oszukaństwo jakieś a nie bieg;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz