czwartek, 11 czerwca 2015

Tak w ogóle to biegam..

..tylko nie pisałam jakiś czas. Praca, szkoła, bieganie, dom. Annecy to byly drugie zawody w tym sezonie. Pierwsza była Beskidzka w wersji short - ok 30km. Jeśli nie liczyć cyklu w Falenicy, gdzie już byłam w ogródku, już witałam się z gąską, ale przez wyjazd na obóz i złapanie choróbska na tymże, spadłam na 3 msce. Beskidzka była sprawdzianem stopy, którą sobie nadwyrężyłam poważnie zimą na treningu w Świętokrzyskich, echo tego poślizgu mam do dzisiaj i jeszcze nikt nie wpadł co trzeba naprawić, gdzieś coś się skręciło, jakieś pasma powięzi i rzutuje to na cały układ ruchu. Choć jest dużo lepiej.
w startach trochę szkoła bruździ, bo wylądowałam na zaocznych i teraz cały czerwiec to zaliczenia, na szczęście ostatni rok.Praca nowa, i nie byle gdzie bo w sklepie z zabawkami, czyli napieraj.pl. Więc ukochane inov8 mam na wyciągnięcie ręki. To naprawdę dobry towar i wiedziałam już o tym zanim zaczęłam pracować w sklepie. Pierwsze to były, kupione jeszcze u Krzyśka i Magdy na wersalce, oroc 280, tygrysy z kolcami, teraz używam ich w zimie i Falenicy, pozszywane dratwa i lekko szczerbate. Drugie to klasyka gatunku, ulubione,czyli x-talony "szerszenie" 212, już przestałam je oszczędzać i latam w nich codzienne treningi. Są jak druga skóra na podeszwie, mimo,że już ząbków prawie nie mają. To nic, będą jeszcze na asfalt. Następne - ex equo:  kolorowe trailroc 245 - z tymi się jeszcze dogaduję  i wyostrzone x-talon 190 z nagrody na Chudym Wawrzyńcu - te to używam jak ferrari, tylko do startów. Kolejne - odkupione z drugiej ręki trailroc 255 - miękkie kapcie, jeszcze nie startowane, są ciut za duże i jeżeli, to pobiegłyby ze mną coś dłuższego, co nie wymaga precyzji stąpnięcia lecz po prostu tupania. No i już w sklepie wybrałam sobie następców "żółtych szerszeni", czyli "pomarańczowo-niebieskie osy" x-talon 212, długo się do nich przekonywałam, bo niby takie same ale miałam wrażenie toporności i sztywności, z ich strony również czułam dystans, nawciskałyśmy sobie wzajemnie miesiąc później na treningu w Kielcach - one mi pęcherz, ja im brzydkie słowa. Wylądowały u szewca, noc w imadle i na drugi dzień (tuż przed wyjazdem do Francji) jak do rany przyłóż. Jeszcze w stajni sa czerwono-białe x-road 178 - "laczki" jak mawia kolega, też za duże nieco, bo to ostatnia para była, służyły najpierw do chodzenia w pracy, raz zabrane do Kabackiego na szybkie przelotówki, gdzie  spodobała mi się ich sprężystość, może w nich polecę dyszkę asfaltowa w sobotę, są prawie płaskie, tu się z pięty nie biega. Dlatego się waham, bo już parę miesięcy minęło odkąd zaczęłam zmieniać technikę biegu, to jednak przy zmęczeniu walę piętą o ziemię. No i last (but no least) - inov8 recolite - wyszperałam je zapomniane pod najniższą półką w sklepie, założyłam i .. musiałam je mieć. Cudnie miękkie, szerokie w śródstopiu sandały. Niedługo napiszę parę słów o plecaku/kamizelce, który biegł ze mną w Annecy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz