środa, 1 sierpnia 2012

W oparach

tymianku, anyżku, eukaliptusa. Dopadło jakieś przeziębienie, skumulowane w gardle i oskrzelach. Po saunie. Wierzę w saunę jako cud-odnowę biologiczną, ale chyba zbyt długo w niej siedziałam jak na pierwszy raz po latach. Potem emocje jakoweś doszły - i ciało, choć chciało, nie wytrzymało. Sauna to duże obciążenie dla organizmu, nie można z niej korzystać tuż przed startem, ani zaraz po mocnym biegu. Ale Lasu nie zaniedbuję - 15', 25', 30' codziennie drepczę. Dziś offroad, po miękkim aby mięśnie i stawy masować, niech się przyzwyczajają do codziennego wysiłku. Pomału, żeby organizm sam chciał. Na koniec lekkie przebieżki dla ożywienia. Trochę znam już swoje krzaki i mogę się wypuścić, choć i tak niedaleko, bo zaraz trafiam na jakąś przecinkę, ścieżkę - mały ten Las. Wiosną co tren, to wpadałam na stadko biednych dzików, które polegiwały w chaszczach. I zawsze ten mój obrany kurs w miarę przebieżnym terenie okazuje się być koniec końców zwierzęcą ścieżką.. Mamy wszak wspólne geny  i w naturze wychodzą na wierzch.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz