niedziela, 19 sierpnia 2012

Slack, ayurveda i kilometr z nitki.

Nie wiem jak to robi Kilian, że wskakuje z rozbiegu na taśmę i nie dość, ze nie spada, to jeszcze spaceruje po niej tam i z powrotem jak po chodniku. Ustrojstwo przyszło do mnie w paczce po długich za i przeciw. Składa się z pętli, 15-metrowej taśmy o szerokości równej grubości mego palucha, szekli i napinacza. Przeszukując ogród na najlepszą lokalizacje, zorientowałam się, ze - dupa, mam za grube drzewa..Wreszcie jesion i akacja okazały się w miarę szczupłe. Jednak odległość między nimi to ok 14 metrów - taśma się buja jak chce i opuszcza niżej im bliżej środka - owszem, bezpieczniej, ale co to za radocha jak mam ziemię tuż pod stopami. Pierwszy raz skończył się dość szybko efektownym saltem - w instrukcji piszą, że trzeba obciążyć nogę, którą stajesz na taśmie i jak utrzymasz równowagę to pójdzie już łatwo. Hm..dla kogo to pisali? Chyba dla młodych, w czwartym pokoleniu adeptów szkół cyrkowych. Noga wchodzi w takie wahadło, że mało mi biodra nie wywichnie. Czasem udawało się dołączyć drugą..na ćwierć tryliona sekundy. Lubię wyzwania, to prawda, ale..
Regularność treningów - co za szumna nazwa na rozdreptywanie się po lesie..ale przebieżki już zaistniały - wzięła w łeb, bo znów się rozchorowałam. W zeszła niedzielę w Londynie był maraton mężczyzn kończący oficjalnie Igrzyska, a na Agrykoli miała miejsce sztafeta maratońska reklamująca markę sklepu ForPro oraz Mariusza Giżyńskiego. Padło hasło na naszej Ścieżce Biegowej - kto chce, niech się zgłasza do trenerki. Chciałam przedmuchać płuca, nie zamierzałam lecieć na maksa. Ale  nie poleciałam nawet na oparach. Zatkalo mnie totalnie po połowie i wyszło 3.45..a ja robiłam bokami. Żenada totalna. I zaraz węzeł chłonny, ślinianka, czy coś się zbuntowało i mi usztywniło szyję. Szost dobiegł dziewiąty ku chwale swojej i ojczyzny. Ugandyjczyk zaskoczył wszystkich i pewnie samego siebie bo wygrał, Kenijczycy o nazwiskach na K za nim, Kirui fascynował trzymaniem się na czele z ewidentnie mało władną lewą ręką, którą prawie nie ruszał oraz ciuszkach od Najka wykonanych z 3 butelek PET i butach Najnowszej Najgeneracji tkanych bezszwowo ze szpuli.
Bogowie hinduscy zesłali do stolicy uzdrowicielkę ayurwedyjską o niesamowitych zdolnościach, która postawiła mnie i moje odcinki Th i S kręgosłupa. A Mario ze Ścieżki wracał do domu przez miasto ze szpulą nici w nagrodę od Najka za swój kilometr.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz